Kiedy następuje zmiana pogody, zwłaszcza ze słonecznej na deszczową ,w naszym organizmie następują zmiany na poziomie biochemicznym. Mechanizm trochę się rozregulowuje, a jednym z jego efektów jest to, że różne rzeczy zaczynają rosnąć…
np. nieumyty talerz urasta do rangi wielkiego problemu i do „już mnie nie kochasz!”.
Obniżony nastrój staje się depresją, która nigdy nie minie i już tak będzie zawsze!
Lęk lokalny – „boję się przyznać do stłuczki”, przeradza się w lęk globalny – „świat jest przerażający!”
Pomyłka, a jakże (!), zamienia się w porażkę! Itd…
Kochani jak pogoda się pogarsza i nastrój spada, to trzeba przeczekać i tyle.
Zostawcie ważne decyzje, pochopne interpretacje różnych sytuacji, na czas kiedy się już wypogodzi. Bo jak mówi prawo Lejzorka Rojsztwańca: pada znaczy będzie świecić słońce. To tylko kwestia czasu…
Nasze babki i dziadowie w czasie deszczu po prostu odpoczywali, spali, zajmowali się prostymi naprawami albo spotykali się, żeby pogadać czy pośpiewać. I wam proponuję pospać, poczytać, pooglądać, posłuchać muzyki i poczekać. A kiedy znów wyjdzie słońce, świat wypięknieje. I tak się dzieje już od tysięcy lat…
Podobnie wahania nastroju dopadną was, kiedy:
Będziecie zmęczeni po pracy,
Głodni – głodny Polak to zły,
Niewyspani kilka nocy z rzędu (pomyślcie o młodych mamach, które nie wysypiają się przez dwa lata po urodzeniu dziecka),
Kiedy na dworze temperatura przekroczy plus 30 stopni Celsjusza – wówczas wzrasta rozdrażnienie i agresja!
Kiedy nadciąga burza – stajemy się również burzowo-wybuchowi,
Kiedy jesteśmy narażeni na długotrwały, uciążliwy hałas,
Kiedy w pracy coś nam źle pójdzie – mamy skłonność do przenoszenia wściekłości na domowników.
A zatem zanim skonstruujecie jakąś mega poważną ideologię, najpierw sprawdźcie parametry: jestem najedzony czy głodny, wypoczęty czy zmęczony, przyjemnie orzeźwiony czy przegrzany upałem itd.
pozdrawiam Renata A-S