Infrahumanizacja, czyli jesteś mniej ludzki niż ja

Nie mam telewizora od wielu lat.
Może w jakimś stopniu chro
ni mnie to przed byciem bombardowaną lękotwórczymi informacjami i mową nienawiści. Jednak z internetu korzystam na co dzień, a tu jest podobnie – podziały w naszej szeroko pojętej rzeczywistości ujawniają się na każdym kroku. Lewo i prawo, za i przeciw, filia i fobia, czarne i białe. Też mam swoje preferencje, zapatrywania i wynikające z nich sympatie i antypatie.

No właśnie – antypatie. I tu leży pogrzebany przysłowiowy pies. Jak myślę o osobach, których światopogląd stoi w sprzeczności z moim, to – na poziomie racjonalnym – rozumiem, że można się róznić w poglądach, postawach, opiniach, w stylu życia. I w znaczącej większości przypadków te różnice uwzględniam, zachowując szacunek dla drugiego człowieka. Ale bywają takie ludzkie poglądy i wynikające z nich zachowania, co do których mam tak silny sprzeciw, że po prostu wiem, że to właśnie ja mam rację – koniec, kropka. Przyznaję się bez bicia. Moja racja jest mojsza niż twojsza i jak tego nie widzisz – to jesteś… No właśnie: kim? Na pewno nie jesteś „swój”, nie jesteś „z mojej bajki”. Może jesteś idiotą, może jesteś ślepy. Gdybym miała pójść z tobą na wino, to ja będę piła Merlota z Chile, a ty zapewne sięgniesz po słodką Sophia Red na 8 zł. I to będzie nasz ostatni raz.

I w tym miejscu pochwalę się znajomością trudnego słowa na „i”: infrahumanizacja. Jest to nasza ludzka skłonność do tego, aby przypisywać sobie i swojej bandzie bardziej ludzkie cechy niż tym „innym”. To podejście, w którym „nasi” są bardziej ludzcy, a „tamci” bliżsi zwierzętom; my jesteśmy absolutnie pełnoprawnymi członkami rodzaju ludzkiego, a oni – cóż…

I należy pamiętać, że takie postrzeganie jest czymś subtelnym, często nie do końca uświadomionym. Nie mówimy tu o dehumanizacji, czyli jawnym odmawianiu innym ludzkich cech, tylko o patrzeniu na nich jako na takich mniej uczłowieczonych. Co tu dużo mówić – na pewno bliżej im do małp niż mnie.

Widzicie to u siebie? Ja czasem widzę.

A co ciekawe – żeby nie powiedzieć: przerażające – taki sposób widzenia innych występuje nie tylko wobec tych, którzy należą do szeroko rozumianego wrogiego obozu. Zjawisko infrahumanizacji zachodzi nawet wtedy, gdy jesteśmy do jakichś grup przydzielani losowo czy też na podstawie przypadkowego kryterium. Czytając wyniki badań w tym temacie można by założyć, że gdyby podzielono nas na tych, którzy wolą karcianą grę w „Tysiąca” i na tych, którzy preferują Scrabble i gdyby kazano nam zastanawiać się nad cechami czy przeżywanymi emocjami członków naszej grupy i grupy drugiej – to ujawniło by się zjawisko infrahumanizacji. Wystarczy, że utożsamimy się z jedną grupą – i wtedy podświadomie zaczynamy oceniać tę drugą jako mniej ludzką, przypisywać jej mniej uczuć wyższych… Poruszające, prawda? (Na marginesie: bycie poruszonym jakąś myślą, odkryciem – to cecha typowo ludzka) Ja lubię zarówno „Tysiąc”, jak i Scrabble. Ale w brydża już na przykład nie gram. Zresztą, kto dziś gra w brydża? Tylko jakieś dinozaury

Oczywiście taki sposób patrzenia na „swoich” i „obcych” ma swoje uzasadnienie.
Hmm… ewolucyjne. Cóż na paradoks.
Przedkładanie interesów swoich nad obcych sprzyjało przetrwaniu i rozwojowi społeczności. Nie trwoniliśmy energii i zasobów na obcych. Zapewnialiśmy sobie większe szanse. Pozostałości tego mechanizmu to między innymi nasza skłonność do infrahumanizacji. Coś, co dawało nam większe szanse przetrwania, gdy rozwojowo było nam bliżej do zwierząt, teraz powoduje, że czujemy się bardziej ludzcy od aktualnych, być może chwilowych oponentów. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.

Uważam, że warto być świadomym tej naszej ludzkiej tendencji – świadomość wprawdzie nie oznacza zmiany, ale niewątpliwie jej sprzyja. Pamiętajmy, że infrahumanizacja jest wprawdzie dość subtelna, ale może być pierwszym krokiem do dehumanizacji, skąd już nie tak daleko do odmawiania innym prawa do życia. Badania pokazują, że skłonność do infrahumanizacji rośnie, gdy poprzedza ją przemoc czy wzywanie do nienawiści – co zresztą wydaje się dość logiczne. Ponadto też infrahumanizacja nasila się wobec tych grup, które zostały wcześniej przez nas skrzywdzone – wolimy patrzeć na nich jako na podludzi, którym się należało. I ani się obejrzymy, a już szczerzymy kły. Uprzednio wyczyszczone pastą z fluorem, błyszczące jak dzieło sztuki.

I na koniec – ciekawostka, choć także niezbyt trudna do przewidzenia. Są badania, które wskazują, że weganie i wegetarianie mają mniejszą tendencję do postrzegania i podkreślania ludzkiej wyjątkowości. Oczywiście nie oznacza to, że tendencja do infrahumanizacja ich nie dotyczy, ale może to jest właściwy dla nas kierunek? Czyż nie staniemy się bardziej ludzcy – czyli mniej drapieżni – gdy uznamy, że jesteśmy tak samo istotni, jak pies, mrówka czy świnia?

Chcę się uczyć patrzeć na tych, którzy mają wyraźnie inne poglądy niż ja, jak na podobnych do mnie. I pisząc to już czuję, że to cholernie trudne. Że trzeba by czasem zamknąć oczy, zatkać uszy, nie czuć…

Dziś na obiad będą kotlety z ciecierzycy.

             Katarzyna Zaremba

Literatura:
Pomiar zjawiska infrahumanizacji „obcych” poprzez atrybucję słów typowo ludzkich i typowo zwierzęcych” Tomasz Baran http://www.spoleczna.psychologia.pl/pliki/2011_3/Baran_PS_3_2011.pdf
Wiesław Łukaszewski „Wielkie i te nieco mniejsze pytania psychologii”