Uważność

Życie dzieje się TERAZ. Przeszłość minęła, przestała istnieć. Już je nie ma. Przyszłość jeszcze istnieć nie zaczęła. Nie znamy jej i niewiele o niej możemy powiedzieć. Wszystko, co mówimy o przeszłości, to nasze wspomnienia i interpretacje. Wszystko, co mówimy o przyszłości, to nasze nadzieje i lęki.

To, co nam utrudnia przeżywanie życia w teraźniejszości i odsuwa nas od tego, co jest – od odczuwania siebie i otaczającej rzeczywistości – to nasze myśli. Ich natłok. Ciągi zarówno asocjacji, jak i nie powiązanych ze sobą kwestii. Jak na rollercoasterze: „Jak tam dziecko, czy poradziła sobie w szkole, miała poprawić ocenę; jak będzie miała pasek na świadectwie, to pewnie jakąś niespodziankę trzeba; cholera, zapomniałam o rachunku za gaz; z czego może poprawić, mam nadzieję, że się dowie; o, jakie ciacho; muszę pokój pomalować, kurcze, może w następny weekend, dobrze, że farba już kupiona; nic mi się nie będzie chciało wieczorem robić, muszę odwołać spotkanie, umówię się z Anką innym razem, już mi się nie chce słuchać, jak się kłoci z tym Heńkiem, niech go zostawi w cholerę, dobrze, że ja nie mam takich problemów…” Itd., itp. – bez końca.

I życie ucieka, mija minuta za minutą – a my żyjemy bez kontaktu z nim. Myślimy, że żyjemy. Jak to celnie ujął mój ulubiony Anthony de Mello: ”Pytanie, czy istnieje życie przed śmiercią, wydaje się nikogo nie interesować”.

Pozwalamy naszym myślom wytrącać nas z równowagi – czujemy się spokojni, a nagle, jak przysłowiowy filip z konopi, wyskakuje myśl – kurcze, miałam zadzwonić w sprawie pracy, a już po 18-tej. I po spokoju. Zamiast cieszyć się grillem u przyjaciół, jesteśmy cali w wyrzutach do samych siebie i w lęku o przyszłość. Uciekamy od przeżywania teraźniejszości.

A życie, przeżywanie – to uczucie połączenia z tym, co dzieje się teraz. To uważność. Nie pośpiech, ucieczka, gonienie za czymś lub za kimś – lecz zatrzymanie i doświadczanie wszystkimi zmysłami zarówno siebie, jak i otoczenia. Rozglądanie się wokół, dostrzeganie szczegółów, które do tej pory umykały naszej uwadze (zarysowania na ścianie przypominają profil mężczyzny). Słuchanie dźwięków (z łazience, leżąc w wannie, słyszę przez ścianę tykanie kuchennego zegara). Zapachy, których często nie czujemy, bo stały się oczywiste. I zapachy nieoczywiste – jak miękko pachnie mój kot; jaki metaliczny zapach mają klucze od domu. Czucie ciałem – nacisk krzesła na pośladki (czy też odwrotnie). Inaczej czuję, gdy dotykam klawisza z literą „L”, jakoś ciężej mi go wcisnąć. I czuję kropelki potu, które gilgoczą mnie w brodę. Jest bardzo ciepło.

Żyję, bo czuję, a nie „żyję, bo myślę”. Prawdziwie doświadczam tylko w zatrzymaniu.

Katarzyna Zaremba