Wakacyjna „miłość”

Dlaczego słowo miłość wzięłam w cudzysłów? Bo jeżeli wakacyjna “miłość” kończy się razem z wakacjami lub chwilę po nich, to nie miała ona szans wyjść poza stadium zauroczenia czy zakochania. A główną cechą tego etapu jest idealizacja obiektu westchnień – nie dostrzeganie wad, niestosownych zachowań, mankamentów urody itp. Widzimy chłopaka jako fantastycznego i cudownego, a dziewczynę jako boską i wyjątkową. Więc do kogo ta “miłość”? Najprawdopodobniej do kogoś, kto nie istnieje, kogo widzimy przez różowe okulary naszego oczarowania. A nawet jak dostrzegamy wady, to i tak zrobimy z nich zalety! Nie wiedziała, co to znaczy elokwencja i spytała, czy to ten club w Sopocie z muzyką techno? Jest taka dowcipna! Warknął na ciebie niecenzuralnie? Ukrywa swoja wrażliwość pod maską oschłego!

A miłość jest jeszcze kawał drogi stąd. To chęć bycia i dzielenia życia z kimś, kogo cenimy za zalety, pragniemy pomimo wad, które dostrzegamy. To ciągła chęć bycia blisko pomimo dostrzeganych niezgodności i różnic.

Więc skoro to wakacyjne zakochanie to jeszcze nie miłość, to czemu tak mocno boli, jak urywa się kontakt? Bo zakochanie to bardzo intensywny stan emocjonalno – fizjologiczny – buzują hormony, szybciej bije serce, pocą się dłonie, wszystkie myśli krążą wokół obiektu westchnień; gdy mamy tę osobę obok odczuwamy szczęście, gdy jej nie ma – tęsknotę i niepokój. Więc gdy następuje czas powrotu z wakacji, gdy czekamy na maile, smsy, telefony i … nic się nie dzieje, intensyfikują się negatywne emocje. Tęsknota zwala a nóg, slowo niepokój przestaje być adekwatne – to już raczej panika, nie możemy się skupić w szkole czy pracy, myśli “zadzwoni czy nie zadzwoni” urastają do rangi “byc czy nie być”.

I co? No cóż… To mija. Możemy sobie w tym pomóc zaprzestając idealizacji tej osoby – na odległość łatwiej przywołać w pamięci zachowania, sytuacje, dialogi, które wcale nie były idealne. Celowo poszukajmy wad – i obiektu westchnień i sytuacji, która mogłaby się rozwinąć. Wyobraźmy sobie tę osobę w różnych sytuacjach, które pomagają się odkochać – tu zostawiam pole do popisu dla wyobraźni…

Powrót do tzw. codzienności może i nie jest cudownym doświadczeniem po cudach i euforiach wakacyjnych przygód – ale czyż nie jest czymś prawdziwszym? Nie warto być mistrzem w oszukiwaniu samego siebie – nie ma z tego medali, a spadając z góry usypanej z mitów, nadinterpretacji i idealizacji można się nad wyraz realistycznie boleśnie poobijać.